Ten dzień zaczął się bardzo wcześnie. Pobudka o 4 rano. Wyjście z hostelu, będąc myślami jeszcze w ostatnim śnie, który nie doczekał zakończenia.
Wydawało się, że całe Aguas Calientes – miasteczko u podnóża Machu Picchu, jeszcze śpi. Oświetlając drogę latarką, kierowaliśmy się w stronę szlaku wiodącego do ruin.
Po kilku minutach wokół nas pojawiło się coraz więcej jasnych punktów. Mniejsze i większe grupy podróżnych podążały w tym samym kierunku. Wszyscy chcieliśmy zobaczyć cud świata o świcie. Czekała nas jeszcze 1,5 godzinna wspinaczka po kamiennych schodach, prowadzących do bram Machu Picchu.
Szczerze? Ogromny wysiłek wynagrodzony jeszcze większym zachwytem.

Stoimy w miejscu, które każdego dnia odwiedza 2500 osób, a my i tak czujemy jakbyśmy mieli niewyobrażalne szczęście i byli tu prawie sami.

To jedno z takich miejsc, które nie potrzebują długich opisów. Wszystko co czujesz podejmując wysiłek wejścia na górę, spacerując wśród ruin pełnych tajemnic, obserwując sąsiednie szczyty gór i wznoszące się nad nimi słońce, okazuje się trudne do ubrania w słowa. Więc zostaje nam tylko powiedzieć, że czujemy ogromne szczęście, że był w naszym życiu taki dzień, w którym mogliśmy tam być.
.
.
Zapraszamy na nasz Instagram: instagram.com/zobaczy.my
.
Rabat na rezerwację na Airbnb:
.
Rabat na rezerwację na booking.com:
.
Kontakt: zobaczymywpodrozy@gmail.com
.

AloJapan.com